Sash, idziesz dziś na budowę, prawda?” – zapytała Galina męża przy śniadaniu. „W przeciwnym razie, w święta, nigdy nie wiadomo, co się tam może wydarzyć…”
– Tak, tak, oczywiście! Pójdę! Ekipa ma dziś zacząć pracę! – odpowiedział jej Aleksander.
— Nie mogę się doczekać, aż skończę budowę domu i zamieszkam na stałe! Naprawdę chcę mieszkać we własnym domu!
– Już niedługo! – uśmiechnął się mąż Galiny. – Myślę, że do połowy lata wszystko będzie gotowe! A potem tylko wykończenie i będziemy mogli się już wprowadzać!
„Wiesz…” – powiedziała nagle jego żona, podnosząc brwi z pewną przebiegłością.
- Co się stało?
— Możemy przeprowadzić kompleksowy remont i wykończenie jednego pokoju na raz, wprowadzić się, zamieszkać tam i stopniowo wykończyć całą resztę!
„Och, Gal, to na pewno nie jest zły pomysł, ale może najpierw powinniśmy wszystko tam załatwić?” – zwątpił.
- Po prostu, według moich obliczeń, mamy wystarczająco dużo zaoszczędzonych pieniędzy, żeby dokończyć budowę, a potem będziemy musieli dołożyć jeszcze trochę! – wyjaśniła Galya Saszy. – A co, jeśli wynajmiemy to moje mieszkanie i okaże się, że to dodatkowy dochód? Zgadzasz się, te pieniądze nie będą dodatkowe?
Sasza zastanowił się nad słowami żony, przez chwilę milczał i odpowiedział:
- Wiesz, do lata jeszcze trochę czasu, więc zobaczymy! Może się uda!
- A tak przy okazji, powiedziałeś już rodzicom i siostrze, że budujemy dom? – zapytała żona po umyciu naczyń.
- Zwariowałeś? Doskonale wiesz, jak bardzo zazdroszczą, lepiej, żeby tak zostało! Nie chcę się męczyć czkawką i palić uszy miesiącami! Zrobią wszystko, żeby zepsuć nam oczekiwanie na sukces! Sam pamiętasz, co się stało, kiedy kupiliśmy samochody najpierw dla mnie, a potem dla ciebie!
„Tak…” wspominała ze smutkiem Galya.
- Tak to jest! Twoi rodzice patrzą na to zupełnie inaczej! Cieszą się, gdy tobie i nam się udaje! Wspierają, pomagają, jak trzeba! Ale tylko moi potrafią zatruć wszystko, co dobre!
— Nadal nie rozumiem, jak trafiłeś do takiej rodziny! Jak udało ci się oprzeć takiemu wychowaniu?
— Mówiłem ci, że prawie nie mieszkałem w domu, kiedy byłem mały, babcia zabierała mnie do siebie przez większość czasu! Ale z Diną to nie działało… Jej matka nie chciała jej nikomu oddać, ani tymczasowo, ani na stałe! Zawsze o nią walczyła jak szalona! Pamiętam, jak zrzuciła babcię ze schodów, gdy po prostu zapytała, czy mogłaby zabrać mnie i moją siostrę na wieś na tydzień… — Sasza ze smutkiem wspominał fragmenty swojego dzieciństwa.
- To szaleństwo! Naprawdę!
– Zgadzam się! – odpowiedział na to Aleksander. – A pod wpływem matki Dina wyrosła na jej kopię! Naprawdę miałem nadzieję, że z tego wyrośnie, ale nie! – kontynuował opowieść. – Pamiętasz, jak przed ślubem pytałaś mnie, dlaczego tak mało komunikuję się z rodziną, praktycznie w ogóle się nie odzywam, dlaczego nie chciałem cię im przedstawić, tylko powiedziałem, że poślubię cię tylko przez telefon?
– Tak, tak, pamiętam to wszystko, a ty mi już wszystko wyjaśniłeś! Więc po co znowu rozgrzebywać przeszłość? – Galina zaniepokojona zapytała męża. – Może w takim razie o tym zapomnijmy?
- Zapomnieć?… To nie zadziała! Ale po prostu nie mówić i starać się nie pamiętać… To bardziej logiczne, Gal! Więc zróbmy to tak? Tak? – zapytał żonę.
- Świetnie! – odpowiedziała mu. – A teraz idę się szykować, bo muszę iść do pracy, potem do sklepu, wybrać prezent dla mamy, a potem do domu, żeby się szykować do pracy! Chcę dziś zabrać dokumenty do domu, żeby móc wszystko przejrzeć w ciągu pierwszych kilku dni, bo kto wie, co się tam działo, kiedy byłam na wakacjach!
- Jasne! Więc dziś jesteś zajęty swoimi sprawami, a ja idę na budowę, a potem też idę do pracy, nie tylko ty jutro wrócisz z weekendu!
- Po co ci tam jechać? Co by się tam mogło wydarzyć bez ciebie?
- Tak, muszę zabrać ubrania do domu i je wyprać, bo tak się spieszyłam, żeby wyjść stamtąd trzydziestego pierwszego, że zapomniałam o wszystkim: ubraniach, pojemniku na lunch, o wszystkim!
Galina skinęła głową na znak, że zrozumiała plan działania męża na dziś i wyszła z kuchni, podczas gdy Sasza został tam, aby dokończyć kawę.
Chciał też jak najszybciej przeprowadzić się z mieszkania do domu i teraz poważnie rozmyślał nad słowami żony o wynajęciu mieszkania i zainwestowaniu pieniędzy za wynajem w remonty, meble i sprzęty AGD, żeby umeblować ich nowe lokum.
I z jakiegoś powodu pomyślał też o siostrze, z którą od dawna nie utrzymywał kontaktu. Początkowo, kiedy Sasza opuścił dom, utrzymywał jeszcze pewne kontakty z Diną – w końcu to jego młodsza siostra – ale potem, gdy zaczęła coraz bardziej przypominać matkę charakterem, postanowił nie kontaktować się z nikim innym w rodzinie.
Dzwonili do niego od czasu do czasu, ale Sasza nie zawsze odbierał. I generalnie starał się trzymać matkę i siostrę jak najdalej od rodziny, od żony. Jego ojciec był wciąż mniej więcej normalnym człowiekiem, ale zbyt bezkręgowym i stale podążającym za żoną, więc Sasza komunikował się z nim znacznie więcej niż z kimkolwiek innym.
I to właśnie ojciec wpadł na pomysł, żeby wychowaniem Saszy zajęła się głównie babcia, rozumiał, że syn będzie tam bardziej przydatny niż w domu. I tak się stało.
Kiedy Galina wyszła już do pracy, Sasza siedział jeszcze chwilę przy komputerze, przeglądając wiadomości i pocztę, głównie służbową, gdy zadzwonił telefon. Początkowo pomyślał, że Galia zapomniała o czymś w domu albo chciała coś powiedzieć, ale kiedy spojrzał na ekran smartfona, trochę się zdenerwował i zrobił się fioletowy:
- Do diabła z wami wszystkimi!!! – zaklął, biorąc telefon do ręki.
Na ekranie telefonu widać było, że dzwoni jego młodsza siostra Dina, o której przypomniał sobie podczas rozmowy z żoną przy śniadaniu.
Początkowo wahał się, czy odebrać telefon, ale połączenie zostało przerwane, gdy podejmował decyzję, co sprawiło, że Sasza poczuł się lepiej. A gdy tylko trochę się odprężył i położył telefon przy klawiaturze komputera, zadzwonił ponownie i znów to była Dina…
„Tak…” odebrał telefon lekko niezadowolony.
- Cześć, Sasza! Czemu ty i twoja żona nawet nikomu z naszej rodziny nie złożyliście życzeń noworocznych? Już nie mówię o prezentach, ale mogłeś chociaż zadzwonić! – młodsza siostra natychmiast rozpoczęła rozmowę prezentacją.
- No, ja też nie przypominam sobie, żeby któraś z was dzwoniła do Gali i do mnie! – odpowiedział siostrze tym samym tonem.
- Tak? Nie dzwoniłam do ciebie? – Dina była zaskoczona.
- NIE!
„Och, chyba tak się starałam, że mi się to przyśniło!” – roześmiała się głośno, słysząc własne słowa.
„Czego chciałeś, Dean? Po co dzwonisz?” – zapytał siostrę z niezadowoleniem.
- Och, spokojnie! – uśmiechnęła się znowu. – Jestem tylko w mieście! Chciałam wpaść, oczywiście, jeśli podasz mi swój adres! Nie widziałam cię dwa lata, może nawet dłużej!
- Wpaść? Do nas? – zapytał ponownie Sasza, zaskoczony. – Galya i ja jesteśmy małżeństwem i mieszkamy razem od prawie sześciu lat, a ty nigdy nie chciałeś nas odwiedzić! Nawet jak mieszkałeś tu dwa miesiące w jakimś burdelu!
- Tak naprawdę to było mieszkanie mojego chłopaka! – Dina zaprotestowała Saszy.
- Naprawdę? Wyglądało to bardziej jak melina! A gdyby babcia nie poprosiła mnie, żebym cię stamtąd zabrał, jako opcję, ta rozmowa by się teraz nie odbyła, prawda?
„Nie gadaj głupot, Sasza!” – zignorowała słowa brata.
Sasza, oczywiście, miał nadzieję usłyszeć w głosie siostry jakieś zmieszanie, ale nie, tylko rozbawienie. Ale było w tym też trochę podniecenia, co oznaczało, że siostra czegoś potrzebuje. Tylko czego dokładnie, jeszcze nie wiedział i czekał, aż mu powie, albo nie będzie mogła mu powiedzieć, zresztą Sasza rozumiał, że gdyby to w jakiś sposób kłóciło się z jego wartościami, natychmiast by odmówił. A fakt, że prosiła o wizytę po raz pierwszy od tak dawna, również był stresujący.
„Podasz mi więc swój adres, czy mam po prostu obejść wszystkie domy i mieszkania w mieście?” – zapytała ponownie.
- Właśnie wychodzę do pracy, wrócę dopiero wieczorem, a Galya…
- No dobrze! Galya tam będzie, prawda? – nie dała bratu dokończyć.
- Nie, ona już wyjechała służbowo!
- To może przyjdę i poczekam na ciebie? To dla mnie żaden problem!
– To się na pewno nie zdarzy, Dean! Nie obraź się, ale w naszym domu nikt nie zostaje beze mnie i mojej żony, nawet jej rodziców!
„Jesteś aż tak paranoiczny?” Dina znów się zaśmiała.
- Czemu od razu jesteś paranoikiem? Przecież to nasz dom i bez nas nikt tu nie zostanie!
- Dobrze! A kiedy będziesz w domu, żebym mogła wpaść? – Młodsza siostra Saszy nie uspokoiła się.
- Wieczorem, najprawdopodobniej!
- Krótko mówiąc, napisz mi adres, a ja przyjdę koło dziewiątej wieczorem, załatwię parę spraw i przyjadę!
„Dobra, napiszę teraz…” – odpowiedział niechętnie siostrze. „A teraz idę się szykować do pracy!”
„No, ruszaj!” odpowiedziała Dina i się rozłączyła.
Ale zanim Sasza napisał siostrze adres mieszkania swojej żony, najpierw zadzwonił do Gali, żeby jej przekazać tę nowinę i zapytać Dinę, czy może mu podać adres mieszkania Gali.
Chociaż Galina była nieco zszokowana tą wiadomością, nie widziała powodu, dla którego nie miałaby zaprosić Diny i wyraziła na to zgodę.
Sasza wysłał adres siostrze zaraz po telefonie, Dina przeczytała go natychmiast, jak tylko go zobaczyła, i poszła, jak powiedział siostrze, przygotować się do interesów i do pracy.
Poszedł na działkę, sprawdził, czy wszystko jest w porządku, poczekał na nową ekipę budowlańców przysłaną przez firmę budującą ich dom i zabrał się do pracy.
Wrócił do domu około piątej wieczorem i od razu od progu zaczął opowiadać żonie o nowych robotnikach, o budowie, o nowym domu, bo zobaczył, że jej kożuch wisi na swoim miejscu. Nie zauważył jednak, że w szafie wciąż wisi czyjaś kurtka…
– Wyobraź sobie, Galu! Przez ich upór przeprowadzimy się do nowego domu dopiero jesienią! I to o ile będziemy mieli szczęście! – dokończył opowieść, zdejmując kurtkę i buty, i przez to nie zauważył gestów żony, że czas skończyć o tym mówić. – Jak ci się podoba ta wiadomość? – zapytał, już zwracając uwagę na Galię.
„Porozmawiamy o tym później, Sasza… Mamy twoją siostrę…” powiedziała mu cicho Galina.
Sasza spojrzał na żonę ze strachem i nieufnością.
- Co? Dina? Miała przyjechać dopiero za…
- Dziewięć, tak! – usłyszał głos siostry dochodzący z kuchni. – No, cześć, bracie! – przywitała go niezadowolona, wychodząc z kuchni.
„Witaj…” odpowiedział jej zdezorientowany Sasza.
– No to idź się umyć i usiądź do stołu! Już nakrywam do stołu, usiądźmy i zjedzmy kolację trochę wcześniej niż zwykle! – Galina postanowiła rozładować napięcie i wysłała męża do łazienki, żeby zebrał myśli, żeby nie wyglądał na tak zdezorientowanego.
Dziewczyny w tym czasie poszły do kuchni. Galya, jak zawsze, była pełna życzliwości i gościnności, ale Dina była trochę zła po tym, co właśnie usłyszała od brata.
A gdy dołączył do nich także Sasza, od razu zapytał:
- No i co nowego, Dean? Nie mogliśmy o niczym porozmawiać przez telefon…
- Nowy? – zapytała ze zdziwieniem brata. – Wiesz… Teraz odpowiadam za wszystkie długi mamy i taty! Plus moje! Ale poza tym… Wszystko po staremu! – powiedziała mu siostra, niezdarnie ukrywając agresję.
- Naprawdę? To oczywiście nie jest zabawne… A jakie masz długi? Skąd się wzięły?
— Musiałam z czegoś żyć, kiedy na jakiś czas wyprowadziłam się od rodziców i zamieszkałam z byłym! Musiałam go też wspierać! A moi rodzice… Zalegali z czynszem, na rachunkach było już mnóstwo długów… Całe mnóstwo, krótko mówiąc! Więc pomyślałam, że mi z tym wszystkim pomożesz!
- Ja?! – zdziwił się Sasza. – Czemu tak nagle zdecydowałeś? I dlaczego założyłeś, że w ogóle mam na to pieniądze?
- Więc znalazłaś pieniądze na budowę domu, ale nie na pomoc w spłacie długów? Przecież jestem twoją siostrą, Sasza!
- No i co? – Aleksander nie rozumiał takiej bezczelności. – To w ogóle nie twoja sprawa!
- Nie moja sprawa? – krzyknęła na niego Dina. – A czyja to sprawa? Ciebie i twojej żony?! Czy za dobrze się tu zadomowiłeś i teraz boisz się, że ją stracisz, jeśli ona… – Dina wskazała na Galinę. – Dowie się, jaką mamy rodzinę?
- Tak, już wiem, jaką masz rodzinę, Dina! – odpowiedziała na to Galya. – A Sasza i ja mamy teraz własną, oddzielną rodzinę i myślimy o NASZEJ przyszłości!
- Gówno mnie obchodzi TWOJA przyszłość!!! Słyszysz, ty rozpieszczona suko?
- Zamknij gębę, Dean!!! – warknął Sasza na siostrę. – I wracaj tam, skąd przyszłaś!
„A więc tak to wygląda?!” – wykrztusiła, jeszcze bardziej oburzona.
- Tak! Zgadza się! I nie waż się więcej obrażać mojej żony, ani w mojej obecności, ani beze mnie! Zrozumiano?!
- Idźcie do diabła, oboje!!! Wy dranie!!! Dowiem się, gdzie budujecie ten dom i spalę go w piekle!!! – krzyknęła, po czym odepchnęła brata i wyszła na korytarz, żeby się przygotować do wyjścia.
Przecież nie było sensu tu dłużej zostawać, nikt by jej tu nie dał pieniędzy, bo przecież chciała, w końcu dla jej brata ważniejsze było zbudowanie domu dla siebie i żony niż pomoc jej w spłacaniu długów i długów ICH rodziców, których, zdaniem matki Saszy i jego siostry, powinien wspierać i utrzymywać. Co prawda wszyscy pracują, co prawda, kto może, gdzie chce, ale pracują. Oczywiście, poza samą Diną, nigdy nie pracowała i nie zamierzała, jak Sasza zrozumiał z wcześniejszych rozmów z siostrą, ale umiała brać minipożyczki…
„Przepraszam, Gal…” – powiedział Sasza do żony, gdy drzwi zatrzasnęły się za Diną. „Nie wiedziałem, że już jest z nami…”
– Wszystko w porządku! – odpowiedziała mu żona. – Przyszła wcześniej niż miała! Właśnie wracałam do domu, kiedy zadzwoniła dzwonkiem, nawet nie domofonem! Miałam wrażenie, że Dina czekała na kogoś z nas w przedpokoju…
– Wszystko jest możliwe! Ale to, co powiedziała o naszym domu…
„Nie martw się!” przerwała mu żona z chytrym uśmiechem i podała mu swój telefon.
Cała scena, która właśnie rozegrała się w kuchni, została nagrana na wideo, od momentu, gdy Sasza poszła zmywać. Galya po prostu postawiła urządzenie na stojaku, kiedy ona i Dina weszły do kuchni, skąd było widać całą kuchnię, i włączyła nagrywanie. Groźby Diny zostały nagrane w całości.
- Nie jesteś porażką! – powiedział dumnie Sasza do swojej żony, przytulając ją i całując po obejrzeniu filmu.
— Już to przewidziałem! Postanowiłem więc dmuchać na zimne! A teraz, jeśli coś się stanie z naszym domem, twoja siostra będzie za to odpowiedzialna! Nie obchodzi mnie, jakie ma problemy, ale nie pozwolę jej zniszczyć naszej rodziny! I nie pozwolę jej też zaglądać do naszych kieszeni! Jak chce pieniędzy, niech idzie do pracy! Lenie!
Sasza ponownie mocno przytulił żonę. Potem para usiadła przy stole i zaczęła jeść kolację, rozmawiając miło o nowych pracownikach, nowym domu i wielu innych sprawach.
A Dina, wściekła na brata, poszła do jednego ze swoich byłych, aby uzgodnić coś złego dla jej „ukochanego” brata i jego żony. Ale wszyscy, których Dina znała w tym mieście, mieście, w którym mieszkał jej brat, byli wobec niej obojętni, a jej były, jakkolwiek by nie był draniem, nie chciał popełnić żadnego przestępstwa dla dobra dziewczyny, którą można było zbyć.
Dlatego Dina poprosiła go tylko, żeby został u niej na noc, oczywiście, nie tak po prostu, a następnego ranka poszła do domu…